2 grudnia 2013

O krok

Jeszcze chwila, niech ktoś to jeszcze trochę podkręci. Niech znowu nastąpi pełna mobilizacja  i nastanie czas gór przenoszenia.

To zawsze zaskakuje, choć jest oczekiwane. Całkowita zmiana perspektywy, na nowo odkrywany stan uniesienia. Jak wiosna po zimie, wielkie ożywienie ducha. I wielkie deja- vu, odnoszące się do całej rzeczywistości. Tak, Panie i Panowie!!!

Prawdy objawione znowu są na wyciagnięcie dłoni!!! i jak zawsze pojawiają się w ostatniej chwili.
Coś nie pozwala mi jednak upaść, wciąż odwracam łeb do słońca.
I gdy odzyskuję Moc Sprawczą, rzeczywistość znowu gra, tak jak jej zagram (no przecież jestem tutaj) a ja jestem kuloodporna.

Znam już siebie na tyle, żeby wiedzieć, że potrzebuję tylko iskry, żeby odpalić.
Czekam. Light my fire.

 Our little group has always been
And always will until the end.

To już powiedziano a ja się pod tym podpisuję. Czuję się znów wybrana, a to czyste szaleństwo. jednak wszystkie Znaki na niebie i ziemi za tym przemawiają. Boże, kto widzi Znaki? Wariaci tylko... Ale jak jaśniej ująć, że widzi się w ty wszystkim głębszy sens.
Znowu widzę wyjście z tego pierdolonego matrixa. Brama nie runęła, zmieniły się jedynie filary.
Chyba. Jeszcze nie wiem. Podejrzewam.


I pierdolone 27, jak ja ich doskonale rozumiem, jak wychwytuję słowa skierowane również do mnie, jak opisują moje stany ducha, jak ubierają w słowa to, co przeżywam.  jakim cudem jeszcze żyję? To jest dopiero psychoza- ja śpiewam dużo gorzej niż piszę. Ale i tak lubię to bardziej. Dobra, przyznam się. Śpiewam zajebiście, ale się nie przyznam, bo jeszcze ktoś mi powie, że to urojenia wielkościowe...
Nevermind.