19 sierpnia 2014

Wyzdrowiałam

Ciągle żyję i czuję potrzebę odmeldowania się tutaj, ogłoszenia światu, że ze mną wszystko w porządku, że do Psychiatry nadal nie poszłam i że ogarniam, mimo chwilowego doła zeszłej zimy.
Mój dwubiegunowy koszmar się skończył, wyzdrowiałam- ogłaszam światu uroczyście. Pewnie dlatego, że nie dałam się leczyć, że przyjęłam odpowiedzialność za moje wybryki zamiast zasłaniać się zaburzeniem i czekać, aż nowa pigułka zadziała.

Ot, cała sztuka. Nie chce mi się roztrząsać tego po raz setny, wszystko już chyba w tym temacie napisałam- bo jak inaczej wytłumaczyć mój zanik weny w tym miejscu? Są przecież rzeczy dużo ciekawsze niż moje wahania nastrojów.
Seks. Jedzenie. Ubrania. Zarabianie pieniędzy. Wydawanie pieniędzy na ubrania. Zdejmowanie tych ubrań. Seks. A potem znowu jedzenie (wegańskie)
Zawsze można sobie uświadomić, że to my kształtujemy relacje i wyciągnąć wnioski na przyszłość. Że piękni kochankowie nie znikają ot tak sobie, że czasem po prostu zatrzymuje ich policja. Że pytanie o niekaralność na pierwszej randce jest jak najbardziej uzasadnione, w przeciwieństwie do picia wódki i łykania ekstazy.

Że jestem tak mega zajebista, że żadna dwubiegunówka nie jest mi potrzebna.

Brak komentarzy: