13 stycznia 2013

Pierwszy Post

Możesz mnie spotkać na ulicy.
Możesz obcinać mnie na plaży. Możesz nawet usiłować mnie poderwać. Nie wyróżniam się specjalnie, nie mam na czole wypisane "wariat". Nawet potrafię normalnie się zachować- jak mi się chce.
Nie biegam z siekierą za sąsiadami- co prawda to bardzo malownicze i nieźle się sprzedaje, ale szaleństwo zazwyczaj wygląda tak tylko na filmach klasy B.
No dobra, i tacy się zdarzają, ale oni są pojebani. I na dłuższą metę nudni.
Nie zmienia to faktu, ze społeczeństwo mam w głębokim poważaniu, integruje się na tyle ile muszę, żeby nie trafić na margines.
Ich normy- praktyczne. Żeby stado przetrwało. Niech będzie.
Niech sobie będą normalni. Mi się to nie udało- wypis z Psychiatryka (ciekawe miejsce) dobitnie o tym świadczy.
Wielu by przeraził. Jednych ilością niezrozumiałych słów, innych- treścią.

Tak naprawdę nie ma to żadnego znaczenia- medyczna próba sklasyfikowania dysfunktywnej jednostki. Sklasyfikowania w niej tego, co od normy odstaje, w celu udzielenia jej pomocy.
Tak, wymagamy pomocy- przecież jesteśmy TACY NIESZCZĘŚLIWI! Tacy zagubieni, skupieni na walce z samym sobą- to straszne- mieć w sobie śmiertelnego wroga!
Ufff... Teraz nas leczą. Prędzej bywało różnie. Swego czasu palono nas na stosie, kiedy indziej robiono z nas szamanów. Jeden świr zrobił naprawdę globalną karierę- do dziś wielu ludzi uważa go za Bożego Syna.
Poczętego z dziewicy.
Dziś już nikt takiej historyjki nie łyknie. Co najwyżej wkleją Ci Urojenia Wielkościowe (moje ulubione) i spacyfikują stan maniakalny odpowiednio dobranym neuroleptykiem. Albo Ostre Objawy Psychotyczne... No chyba, że jesteś telekaznodzieją w USA. Albo Ojcem Rydzykiem.
Swoją drogą, wyżej wymienieni robią karierę dzięki nieswoim psychozom na tle religijnym... Jak ktoś już kiedyś powiedział, gdy jedna osoba ma urojenia nazywamy to chorobą psychiczną, gdy urojenia ma wiele osób- nazywamy to religią. Jeszcze wrócę do tego tematu.

 Nie zamierzam w tym blogu uogólniać. Nie zamierzam prawić mądrości z Wikipedii. Nie zamierzam wypowiadać się w imieniu wszystkich świrów w Polsce. To będzie zapis mojej wycieczki po rzeczywistości. To nie będzie zapis heroicznych zmagań z chorobą i dramatycznych sesji u psychoterapeuty.
Nie. Nie chce mi się już ze sobą walczyć. Chcę iść za głosem z wewnątrz, słyszę go już od lat. Od niedawna rozumiem słowa. W końcu zrozumiałam przekaz...
I dla tego właśnie jestem wariatką. Bo jeśli tak uczynię będzie to policzek w twarz Prozy Życia. Dam upust urojeniom wielkościowym. I pójdę za irracjonalnymi uczuciami.

(Panie i Panowie, tej biednej dziewczynie na prawdę trzeba pomóc. Wpadła w Manie i traci krytycyzm. Całe forum dla świrów jej to wytyka, a ona ciągle swoje! Wyobrażacie sobie, że ona naprawdę wierzy w takie pierdoły jak Prawdziwa Miłość? Już prędzej by przeszło poczęcie z dziewicy...)

I na prawdę dziwnie pisze mi się na trzeźwo...


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ejże! Ja wierzę w Prawdziwą Miłość!

Polishpsycho pisze...

A u Doktora byłaś?