Robię ogromne postępy, dzisiaj udało mi się umyć, być może nawet się wymaluję. Prawdopodobnie nie spędzę całego dnia w łóżku. Największą duma napawa mnie jednak fakt, że od trzech dni znowu jem i że przez prawie tydzień nie piłam! .
Zjadłam śniadanie i porozmawiałam ze współlokatorką. Może wyjdę z domu. Depresja uczy człowieka jak się cieszyć z małych rzeczy. Nie mam amfetaminy, kurwa nie mam fety na ten weekend. Czwarty dzień na Prozacu, zaczynam dostrzegać, że istnieje świat wokół mnie.
Mam pokój, trzy na cztery metry, cholernie brzydki, tylko pościel jest ładna, chociaż nie pachnie mężczyzną. Po prawej ręce kawa, po lewej popielniczka ze skręconym blantem. Na kolanach laptop. Moje stanowisko dowodzenia wszechświatem. Piszę dużo więcej niż tu publikuję, jeszcze więcej gapię się w pustą kartkę. Boję się, że ktoś zapuka do drzwi, że będzie czegoś ode mnie chciał. Nie chcę żadnych interakcji, żadnego społecznego życia, które nie łączy się ze wspólnym ćpaniem. Potrzebuję samotności, jak na razie za dużo się działo. Co z ta fetą, cholera jasna?
Jak to się stało? Musiało się stać. Cztery z kolei weekendy na czymś twardym robią kuku neuroprzkaźnikom i zaburzają wytwarzanie tych tam, hormonów szczęścia. Przeeuforyzowałam się w te weekendy tak bardzo, że mi na co dzień ich zabrakło. Poza tym, stare i nowe, ciekawe relacje międzyludzkie, jakieś nieprzemyślane przygody i stało się! Jest dół. Nic co by mogło mnie zaskoczyć, nikt chyba też nie liczył, że będę cały czas tryskać maniakalną niezniszczalnością. To, że przez ostatnie pół roku jaram niemal codziennie, też pewnie nie jest bez znaczenia.
To jednak zupełnie inna depresja niż te poprzednie. Więcej w niej poczucia winy, niż krzywdy- jak to zazwyczaj bywało. Pozornie to wiele ułatwia, bo jedyna osobą której muszę wybaczyć jestem ja sama. Jakie to proste, prawda? Dręczą mnie ciągłe wizualizacje tego, co mogłam mieć i momentu, kiedy, to spierdoliłam. Wszystkie moje stracone szanse, również te na miłość.
Nieustanne odurzenie. Ograniczenie swojej rzeczywistości do kilku, rzecz jasna, negatywnych aspektów. Zadręczanie się wyrzutami sumienia i odcięcie od świata zewnętrznego. Nawet facebooka już nie odpalam. Prozac popijam czerwonym winem i ubieram się na czarno. Odpierdala mi już zupełnie, mam w dupie, czy otoczenie to dostrzega. Czasem strzelę jakimś dziwnym tekstem, co w sumie nikogo nie zaskakuje- słynę z ciekawego poczucia humoru. Gorzej, że potrafię na długo zamilknąć- co mi się prędzej nie zdarzało. Zdarza mi się też przez trzy dni z rzędu nie jeść
I nawet mi to zbytnio nie przeszkadza- to też nowość. Depresja A.D. 2013 jest pogodzona z losem. nie ma w niej wojowniczego zacięcia jak dwa lata temu, woli walki. I dobrze, i tak minie, nie ma co się szarpać, bo to walka z samym sobą. A mi się nie chce nawet wstać z łóżka.
Będzie dobrze, zaraz mi przejdzie. Obudziłam się godzinę temu a już jestem nietrzeźwa. Nie jestem do końca pewna, jaki mamy dzień tygodnia. Wiem, że miesiąc temu śpiewałam inaczej. Miesiąc temu było fajnie, choć też nie wychodziłam z łóżka. I byłam słodko naćpana, co też wiele wyjaśnia.
Pamiętajcie więc, kochane dzieci! Narkotyki destabilizują!
Ale są takie dobre, zwłaszcza podane z seksem bez zobowiązań.