26 października 2013

Bilet do raju

Tak, miałam kiedyś taki. Wiem, nie wierzycie- zapytacie, czemu mnie tam nie ma. Komu go sprzedałam, jaka była cena. No i w końcu wiadomo- raj przecież nie istnieje. W niektórych miejscach może być po prostu trochę mniej cienia, przyjemniejszy klimat, lepsze zarobki i służba zdrowia. Ludzie bardziej przyjaźni- bo zdrowi i najedzeni do syta. Ale anioły nie chodzą tam po ulicach, nawet rano obok ciebie się nie budzą. Nie, to nie raj, jedynie zachodnia Europa.

Bilet do raju- kiedyś taki miałam
Podróż drugą klasą, lecz cel pierwszorzędny
Stały pobyt w niebie, w wydaniu codziennym
Raj dnia powszedniego, Eden nasz przyziemny
Żadnego nadmiaru cudownych zdarzeń
Coś o Miłości i spełnieniu marzeń

Gdy niebo spada...


...a Ty czujesz się inaczej.

Co wtedy się dzieje?
Pamiętasz zapach tego poranka? Co jadłaś na śniadanie- czy jadłaś w ogóle.
Jakie słowo wpisałaś do wyszukiwarki, co się działo, gdy niebo spadało. 
Gdy wszystko stało się potwornie jasne i jednocześnie niepojęte. Automatyczna reakcja obronna i natychmiastowa refleksja- to przecież mogło mnie zabić. Codziennie o tym myślę i ciągle dochodzę do wniosku, że jeszcze zabić może. Ostatnio zdarza mi się fantazjować o utonięciu w Morzu Północnym . Może nawet wiersz o tym napiszę.
Co tak na prawdę chciałam zrobić i co zrobiłam, czy robię raczej- domagając się odpowiedzi. Co zyskałam, co straciłam. Ciągle zgubiona w gąszczu znaków, zaledwie cztery miesiące po kataklizmie. Ciągle nowe urojenia

Mężczyźni bez facebook'a ( I z facebookiem też)

Tak, kilku zostało.
Nie zaprosisz ich do grona znajomych, nie wstawisz im na tablicę romantycznej piosenki (choć czasem bardziej na miejscu byłby filmik porno), ani serduszka. Nie podzielą się siecią swoich znajomości. Nie- nie zaproszą cię do swojego świata, choć niby jesteś jego częścią- przynajmniej się w nim pojawiasz, zaznaczasz swoją obecność-pół biedy, jeśli tylko ciałem- gorzej, jeśli pozbawiony facebooka  osobnik zawładnie twoją rzeczywistością.
Ale nie o tym miała być mowa. Żadnego zaangażowania- przynajmniej oficjalnie, o tym nie mówimy wcale. Lepiej zacisnąć zęby na poduszce, żeby nie pobudzić sąsiadów.
Nie mów nic, zamknij oczy i wbij paznokcie w jego plecy- przynajmniej na to pozwala. Nie zadawaj pytań,  są niepotrzebne- żyjesz tu i teraz. Czym masz się przejmować- przecież nie chcesz niczego więcej. Tak deklarujesz, tego wymaga od ciebie sytuacja- za chwilę bliskości dasz z siebie wszystko ("nisko się cenisz"). Z resztą- czego tak do końca chcesz- wiesz?
Wszystko jest jak najbardziej jasne- i może pora się z tym pogodzić.

Boże,  i znowu o mężczyznach!
Znowu o nich piszę, za dużo o nich myślę
Za dużo ich w ogóle-  dzień i noc czasami
Dyktują o czym marzyć- to ciągnie się latami
Piękni i wspaniali mężczyźni z krwi i kości
Mężczyźni życia mego- czasami bezlitośni
W podboju mego ciała i świata  wewnętrznego
Kolejny wziął mnie sobie- niby to nic złego
Pokonał barykady, nie pytał, czy go wpuszczę
Który z narkotyków czujność moją uśpił?

Czy to była wódka, jak dawniej bywało?
Słowo, co ciałem się nigdy nie stało
Pod jakim kątem by na to nie patrzeć
Wszystko stworzone przez wyobraźnię
Ciężka psychoza, małe szaleństwo
Moje katharsis i moje męczeństwo
Zwyczajny przecież człowiek i złe okoliczności
Znienacka i na zawsze w głowie Ci zagościł
Twój własny Mesjasz zabrał Cię do nieba
Tak, to  Ci wystarczy, więcej Ci nie trzeba
On za dużo wypił, ty nie chcesz zapomnieć
To przecież takie piękne, chociaż nierozsądne
To takie romantyczne, takie nierozważne
On przecież był pijany, nie mówił poważnie

Może to jednak amfetamina?
Tak, to na pewno jej jest wina!
Za dużo euforii, nie byłaś krytyczna
Kontrolę przejęła strona fizyczna
Zwykłe, przyziemne, stare pożądanie
Posyp solidnie- zobaczysz, co się stanie
Jak krew przyspieszy, jak wzrośnie ciśnienie
Szybko się staniesz czystym pragnieniem
By wszedł do środka i żeby tam został
Zdarł z Ciebie ubranie, duszę Ci wychłostał
Tego typu zabawa czasem jest zbyt ostra
Upewnij się najpierw, czy wyzwaniu sprostasz
Opcji jest mniej niż by mogło się zdawać
Polecisz wysoko i długo będziesz spadać.

To może być też sprawka Konopi Indyjskich
Szerszej perspektywy, przyspieszonych myśli
Mogłaś zgubić drogę w tej rzeczywistości
W gąszczu jej metafor, w swojej wrażliwości
Uwierzysz tam we wszystko, wszystko brzmi logicznie
A to się dzieje, co właśnie Cię spotyka
To więcej niż miłość, to metafizyka
Być może i racja- przez wieki go szukałaś
zapaliłaś blanta- i go rozpoznałąś
Pokochasz na zawsze i w tym się zatracisz
Cena jest wysoka- tutaj duszą płacisz
Tu nie ma promocji, gwarancja za to mała
Że jakimś cudem wyjdziesz z tego cała


Czy jednak extasy, tabletka rozkoszy
Ciało takie ciepłe, takie wielkie oczy
Stan świadomości mało praktyczny
Fatalny  w skutkach błąd strategiczny
Zbyt miękki dotyk, oddech zbyt gorący
Stan pobudzenia niemal drażniący
Największa słabość naćpanych kobiet
Każdy mężczyzna zdaje się im bogiem
To tylko chemia, pozbądź się złudzenia
Nie on był sprawcą tamtego uniesienia
To tylko extasy, to tylko jego ciało
Ciało niemal doskonałe, którego zawsze mało
On zniknie na pewno i nieodwracalnie
Zostaniesz sama, możliwe, ze na dnie

Co im wyważa drzwi w kobiecych głowach?
Choć mało która otworzyć jest na to gotowa
Co się z nią stanie gdy on wejdzie do środka
Jak długo tam będzie, kogo jeszcze spotka
Co ze sobą wniesie, co zechce zostawić
W skrajnych przypadku może przecież zabić
Bo gdy zniknie w końcu- a zniknie na pewno
Zostaniesz sama bez duszy fragmentu
Gdzieś pogubiłaś jej spore kawałki
Wierząc uparcie w te same bajki
Głośno, wyraźnie i aż do znudzenia
Powtarzaj za mną że Miłości nie ma!
Nie daj się nabrać na kolan drżenie
Ciepło jego ciała, oddechu przyspieszenie.
Nawet nie przyjmuj do wiadomości
Że on się może w głowie twej rozgościć
I raz na zawsze zapomnij o pragnieniach
Coś czego nie ma, nie wymaga spełnienia

Miało być o facetach bez fejsa... Cóż, wyszło inaczej, poniosło mnie, trochę zboczyłam z tematu. Na swoją obronę dodam, że byli, są i będą moją inspiracją. Są tak fascynujący, że wiersze zaczynam pisać. Poświęcam się w imię sztuki.

I pogryzionej poduszki;)